Sportowe bariery przełamane - reportaż uczestnika campu sportowego dla osób z dysfunkcją wzroku
Wielka misja
„Nic o nas bez nas” to słowa, które - tak mogłoby się wydawać - towarzyszą osobom niewidomym dopiero od czasu, gdy stworzono tekst i muzykę hymnu jednego z ośrodków. Okazuje się jednak, że owa sentencja na swej praktycznej płaszczyźnie, była już wprowadzana w życie na przełomie XIX i XX wieku, gdy w Polsce temat rehabilitacji osób z niepełnosprawnościami zaczęto mocniej w przestrzeni publicznej eksponować. Oczywiście. Współcześnie moglibyśmy powiedzieć, że było jak na czasy nieobecności Polski na mapie świata łatwo, gdyż w te kwestie zaangażowani byli ludzie, którzy na Zachodzie czerpali swą wiedzę o pracy z osobami z dysfunkcją wzroku. Do prekursorów rewalidacyjnej polityki, związanej z niepełnosprawnością wzroku, można zaliczyć chociażby Jana Silhana, założyciela pierwszej szkoły dla niewidomych w galicyjskim Lwowie, oraz Matkę Elżbietę Różę Czacką, hrabiankę, czerpiącą praktyczną wiedzę o pracy z ludźmi niewidomymi, poprzez podpatrywanie metod, zakorzenionych w kulturze francuskiej.
Nie szkicuję przypadkowo tych postaci na początku, gdyż najwyraźniej były one niedoścignionym wzorem motywacji i poświęcenia dla tych osób, które chcą prowadzić rewalidacyjną pracę organiczną współcześnie, między innymi poprzez tak zwany parasport, a dokładniej poprzez włączanie ludzi z niepełnosprawnościami w uprawianie przeznaczonych dla nich dyscyplin.
Owe postaci były wzorem dla działaczy, członków i sympatyków, zrzeszonych wokół parasportowej Fundacji Nie widząc przeszkód.
Prezes podmiotu, Marcin Ryszka w programie emitowanym za pośrednictwem kanału youTube „Meczyki” pod tytułem „Dwa fotele” powiedział: „Ja ze swym przyjacielem Piotrem postanowiliśmy, że trzeba rozwinąć coś, co pomoże wznieść się wysoko, gdyż my już na wyżynach tej windy byliśmy, więc otwieramy jej drzwi dla innych”. Fundacja te słowa przekuła w czyny, organizując dzięki współpracy z Fundacją Centrum Inicjatyw Sportowych oraz Halą Centrum Sportu Niepełnosprawnych w Krakowie w dniach 22-25. września trzydniowy obóz przybliżający owe dyscypliny sportowe.
Goalball, showdown, blindfootball, tenis stołowy dźwiękowy, wioślarstwo na ergometrze halowym, judo dla niewidomych i strzelectwo laserowe. Na pierwszy rzut oka te nazwy dla przeciętnego Kowalskiego i Pilarza brzmią obco. Organizatorzy postarali się jednak o to, by camp był praktyczną realizacją jednej z najsłynniejszych rubryk w czasopiśmie „Promyczek”, pod tytułem „Profesor Cojak odpowiada”, w której wyjaśniano na pierwszy rzut oka skomplikowany świat rozumowaniem dzieci. W roli przysłowiowego profesora Cojaka, wystąpili trenerzy i zawodnicy związani z wyżej wymienionymi dyscyplinami, pokazując je zarówno od strony praktycznej, jak i teoretycznej i zapewniając, że ich uprawianie to rozrywka gwarantująca dobrą zabawę i powodzenie w życiu osobistym, będące skutkiem ćwiczenia sprawności fizycznej i umysłowej zarazem.
Jędrzejczak i Błaszczyk to nasi idole
W pierwszym dniu omawianego wydarzenia odbyły się zajęcia z: tenisa stołowego dla niewidomych, wioślarstwa halowego oraz jednej z najbardziej popularnych dyscyplin sportu paraolimpijskiego, goalballa.
W międzyczasie swój wykład pod tytułem „Droga do mistrzostwa”, wygłosił pływak, kapitan drużyny piłki nożnej dla niewidomych Wisły Kraków oraz redaktor sportowych serwisów internetowych i Radia Kraków, Marcin Ryszka.
Jeśli chodzi o wspomniane zajęcia z zakresu objaśnienia zasad i polskich uwarunkowań tenisa stołowego dla niewidomych, była możliwość zarówno teoretycznego poznania reguł gry, jak i towarzyskiej rywalizacji, pomocnej w popandemicznym procesie odnowy międzyludzkich realnych kontaktów. Piotr Ignaciak, instruktor tenisa stołowego w krótkiej rozmowie powiedział: „Tenis stołowy dla niewidomych dopiero w Polsce się rozwija. Myślę, że kiedyś dojdziemy do momentu powstania kadry narodowej. Ja trenując od piątej klasy tę dyscyplinę, całkiem niedawno miałem propozycję reprezentowania Polski. Stało się to wskutek moich osiągnięć, do których można zaliczyć między innymi wicemistrzostwo kraju w grze deblowej”.
Po tenisowych przygodach przyszedł czas na wspomniany wcześniej wykład, który wygłosił Marcin Ryszka.
Prelekcja była krótkim streszczeniem życia, a także okazją do zapoznania się z sylwetkami postaci, będących ambasadorami osób niepełnosprawnych na świecie. Jedna z bardziej niezwykłych historii opowiedzianych przez byłego redaktora Weszło, jest związana z pływaczką reprezentującą RPa, która straciła nogę wskutek ugryzienia przez rekina.
Oprócz wysłuchania konferencji, publiczność miała okazję zobaczyć medale pochodzącego z Czechowic-Dziedzic sportowca, oraz paraolimpijską nominację, wręczaną podczas uroczystego ślubowania, odbywającego się w Polskim Komitecie Olimpijskim.
Michniewicz wśród osób z dysfunkcją wzroku
Drugi dzień obozu upłynął pod znakiem gry w blindfootball czyli piłkę nożną dla niewidomych, demonstracji strzelectwa laserowego oraz zajęć z zakresu showdowna, prowadzonych przez Adriana Słoninkę, mistrza świata w tej dyscyplinie, absolwenta Dolnośląskiego Ośrodka dla Niewidomych i Słabowidzących we Wrocławiu, który w krótkim wywiadzie zaznaczył, że showdown jest dla każdego i najlepsze wyniki można osiągnąć nawet mając 60 lat.
Spoglądając na sposób przekazywania przez niego praktycznej, jak i teoretycznej wiedzy w tej dziedzinie sportu, obiektywnie można powiedzieć, że rady Słoninki są niezwykle pomocne w powstawaniu showdownowej sekcji właśnie w Krakowie, a jego Michniewiczowskie podejście pozwala Łukaszowi Zastępskiemu, koordynatorowi sekcji, odpowiednio się przygotować z zakresu zasad tej dyscypliny, co w dłuższej perspektywie przełoży się na efektywność treningów.
Strzelectwo laserowe i blindfootball to pozostałe dwie dyscypliny, które towarzyszyły uczestnikom w drugim dniu imprezy. Dominik Mędrala i Mateusz Krzyszkowski czyli ludzie je uprawiający kiedyś, bądź obecnie, zawsze podkreślali, że nie trzeba być w nich mistrzem, jednak warto się w nie czynnie zaangażować, ze względu na możliwość kształtowania charakteru. To samo stwierdził w krótkiej rozmowie Jerzy Sap, dobry duch krakowskich sportowców oraz „oko trenera” podczas jednego z goalballowych turniejów.
Chłopaki wiedzą co chcą osiągnąć. Ich zaangażowanie można traktować na równi z tym, jakie na codzień widzimy w rywalizacji zawodników pełnosprawnych. Teraz moje obowiązki zawodowe nie pozwalają mi być na wszystkich turniejach, ale zawsze gdy nie mogę być fizycznie, jestem obecny z tymi zawodnikami duchem i ich dopinguję w kształtowaniu ich prawości charakteru - powiedział.
Bić się jak Nastula
Trzeci dzień przedsięwzięcia upłynął pod znakiem zajęć z zakresu judo dla niewidomych, prowadzonych przez Marcina Ścieszkę, byłego mistrza Polski w tej dyscyplinie.
W ich ramach uczestnicy mieli możliwość nauki podstawowych chwytów, oraz ruchów, mających na celu przewrócenie przeciwnika, zwanych w języku judoków rzutami. Można było również zobaczyć judogę, czyli strój do walki.
W krótkiej rozmowie instruktor podkreślił, że każda dyscyplina pomaga nam kształtować sprawność fizyczną, będącą budulcem niezależności życiowej, potwierdzając przy tym opinie osób biorących udział w campie. Uczestnicy zaznaczyli, że owo wydarzenie powinno na stałe wpisywać się do kalendarza imprez, odbywających się z ramienia Fundacji być przez to nadzieją na tak zwane lepsze jutro w dziedzinie aktywizacji osób z dysfunkcją wzroku, właśnie na niwie przełamywania sportowych barier.
autor: Mateusz Basista jeden z uczestników campu sportowego dla osób z dysfunkcją wzroku, pasjonat sportu i dziennikarstwa.